15.07.2013 - poniedziałek
 |
Profesjonalny system przewożenia piwa... |
Michał obudził się o 6 rano i poszedł pobiegać - sam był zaskoczony, że nie może dłużej spać. O 8 znalazłam go śpiącego na ławce, tak się biedaczysko zmęczyło tym rannym wstawaniem. Zapomniał tylko, że słońce opala i miał ipoda na brzuchu.
Na śniadanko królewskie danie- jajecznica na boczku z pomidorami i kawa z kawiarki - panowie spisali się na medal... przynajmniej wiemy kto będzie gotował do końca wyjazdu.
 |
Wystarczy dać facetowi turystyczną kuchenkę i nagle zaczyna ochoczo gotować. |
 |
Małżeńskie obowiązki. |
Dzisiaj odpoczywamy na plaży - lazurowa woda i wbijające się w ciało kamyki na plaży - raj na ziemi :-) ja od razu po śniadaniu na plażę a panowie robią serwis motocyklowy - najpierw odblaskową wyklejankę kufrów, smarowanie łańcucha i ustawianie świateł - boring!! Radek oczywiście opala się w cieniu, Michał twardo leży na słońcu (wszystko by wkurzyć Ryżycką lepszą opalenizną). Ja standardowo raz w wodzie raz na plaży. Moje różowe jaskrawe kółko (idealnie dobrane pod kolor kostiumu kąpielowego, ręcznika i paznokci) wzbudza nieskrywaną zazdrość u pozostałych dzieciaków, ale nie dla psa kiełbasa - kółko jest moje! Namówienie chłopaków, żeby weszli do wody graniczy z cudem! Na szczęście dwa razy się skusili - mimo, że woda jest mokra, słona i bleh... nawet pożyczyłam Michałowi kółko...
 |
Instrukcja do BMW = suchary! "Geometria silnika jest zbyt skomplikowana by podać dokładny stan paliwa" |
 |
Nie będę się opalał, nie będę wchodził do wody, ja chcę już na szutry! |
 |
My nadal nie wiemy jakim cudem opalił się w ten sposób... |
 |
Jest lansik! |
Na lunch Michasik zaserwował kanapki z konserwą- makrele, łososie i śledzie - teraz się przyznaję, że był to bardzo dobry pomysł - nigdy takich specjałów nie zabieraliśmy a jednak warto. Ok 15 panowie przebierali z nogi na nogę, już ich nosi, już za długo są na tej plaży, już trzeba coś pokombinować. Popatrzyli przed siebie, potem na siebie, przed siebie i potem znowu na siebie... dziwny uśmieszek pojawił się na ich twarzach :-) No to patrzę przed siebie - przed nami góry, przez góry prowadzi dróżka...mały off... nawet się nie obejrzałam a oni już siedzą na motocyklach ! Normalnie ADHD!
Wrócili po dwóch godzinach - polatali po szutrach, podobno były momenty gdzie prawie pionowa ściana kazała im zawracać, albo asfalt się nagle kończył w ścianie skalnej, generalnie 80 km szczęścia :-)
Pod wieczór pojechaliśmy zwiedzić park narodowy Krka, obejmujący tereny ciągnące się wzdłuż rzeki o tej samej nazwie. Jest to miejsce szczególnie urokliwe przecięte 7 wodospadami. Na miejsce dotarliśmy po 17 (wtedy otwarty jest szlaban i można zjechać pięknymi serpentynami do miejsca, z którego zaczyna się zwiedzanie. Od 9 do 17 można tam dotrzeć specjalnym autobusem albo łodzią - wszystko w cenie biletu (95 kun od osoby)). Radek z Michałem serpentyny pokonali dwa razy - bo zapomnieliśmy kupić bilety:) standard...
 |
Motocyklistom bardzo polecamy zjazd tą drogą (otwarta tylko po 17). |
Park wodny jest bardzo profesjonalnie przygotowany - przez rozlewiska prowadzą drewniane ścieżki (podobnie jak w Plitwicach), trasa ma 1,9 km. Po drodze największą atrakcją jest możliwość pływania w jeziorku prosto przy największym wodospadzie - Skradinski Buk.

 |
Wodospad Skradinski Buk i kąpielisko - o tej porze pusto. |
Radek aż przyspieszył tempo, i hop do wody z go pro, my z Michasiem prosto za nim i płyniemy :-) kręcimy filmy i robimy zdjęcia. Zabawa trwa w najlepsze, aż tu nagle słyszymy głośne ała (albo coś w tyn stylu). Dno jeziora wyłożone jest ogromnymi skałami, jedna ewidentnie wkurzyła Radka i zakopał jej z całej siły, tak mocno, że pewnie umarła z głodu w locie :-) palec na szczęście nie jest złamany tylko mocno stłuczony...słuchamy o nim cały czas....

Na przyszłość polecamy przyjechać tam już z samego rana i spędzić tam cały dzień. Przyjazd tam o 17 ma jednak jedną poważną zaletę - zwiedzających jest bardzo, bardzo mało. W drodze powrotnej zakupy w Lidlu i kolacja w ślicznym Shibenicu.
Dziwna rzecz się wydarzyła tego dnia. Około południa usłyszałam z ust Radka bardzo niepokojące pytanie:
- A może zostaniemy tu jeden dzień więcej, poopalasz się jeszcze?
No jak mogłam się nie zgodzić? Niestety obawiam się, że zostanie to wykorzystane przeciwko mnie i to w takim momencie gdy będzie już za późno na protestowanie.... no cóż zobaczymy :-)
16.07.2013 wtorek
Dzisiaj powtórka z rozrywki, jajecznica,serwis motocykli, opalanie, piwkowanie - totalny luz. Żeby nie było za leniwie sami zrobiliśmy też obiad - obrzydliwy - makaron z parówkami i sosem ajvar...never again! Dzisiaj słowo wakacje nabrało znaczenia :-) na plaży tylko ja się czułam swobodnie, Radek i Michał tak jakoś sceptycznie podchodzili do naszych sąsiadek (wg. nich wielorybków) opalających się topless :-) Wieczorem pakowanie i bimber za zdrowie Gabrysi ( Pati & Cezary serdecznie gratulujemy).
 |
Radek pompuje to ja przynajmniej spuszczam powietrze... równowaga musi być zachowana! |
 |
Żal wyjeżdżać... |
 |
Nasze radosne trio - polecam porównać https://picasaweb.google.com/113360376284659707866/2011_09_13MiesiacMiodowy#5662286333806588770 |
17.07.2013 środa
Wstajemy o 5 rano, zwijamy obozowisko i pędzimy do Dubrownika. Pierwsze 150 km autostradą, potem wzdłuż wybrzeża co by tu oko nacieszyć ładnymi widokami :-) Niestety z tego powodu podróż trwała o wiele dłużej - okazja na bezpieczne wyprzedzanie nie zdarza się za często. Zatrzymaliśmy się oczywiście na tym samym campingu co zawsze - Matkowica w Srebreno ( o 30% taniej niż na poprzednim). I pralka jest!!

Radek z Michałem zaprotestowali by pójść na plażę, bo jest gorąco ! W zamian pojadą do sklepu i zrobią obiad ! No to poszłam sama:-) wróciłam po dwóch godzinach - panowie smacznie śpią, obiadu nie widzę. Narobiłam rabanu, łaskawie się podnieśli i pojechali do sklepu - dzisiaj gotuję ja! Będzie Spaghetti Carbonara :-) Najpierw jednak trzeba było wyszkolić chłopaków z produktów, które mają kupić... każdy zapamiętał po pięć (10 dla jednego to już o 5 za dużo!), jajka, makaron, śmietana, boczek czosnek itd..... wyliczanka zapamiętana. Wrócili z pełną siatą zakupów to też zabieram się za gotowanie. Boczek usmażony, makaron ugotowany i dochodzimy do newralgicznego punktu - sos śmietanowo-jajeczny należy wlać do gorącego makaronu ( ci co gotują zrozumieją)... no właśnie... sos śmietanowo jajeczny. Okazało się, że według Michała śmietana po chorwacku to sviezy sir... i był bardzo zaskoczony, że w opakowaniu był jednak świeży ser. Pobiegł (dosłownie) po śmietanę i w ostatnim momencie udało się przygotować obiad! Tym razem było pysznie!
Po obiedzie wbijamy się w stylowe wdzianka, słomkowe kapelusze i ruszamy na spacer po starówce - jest pięknie jak zawsze, tylko ludzi jakby więcej...
 |
Pierwsza wizyta Michała - musiał spróbować (trzeba stanąć na wystającej cegle i całym ciałem przylegać do ściany) |
 |
A trzeba było wziąć jedną gałkę... |
 |
Kapelusze są w modzie:) |
 |
To raczej średnie ułatwienie dla niepełnosprawnych albo matek z wózkami... |
Pewnie tutaj kończy się wakacyjne odpoczywanie. Jutro ruszamy do Durmitoru w Czarnogórze, potem Albania, Kosovo, Macedonia, Grecja, Turcja., Bułgaria, Serbia...i kto wie co jeszcze:-)
A jaką macie trasę na Turcję? Jakby co to Stambuł w dechę! Aż żal nie zobaczyć!!!
OdpowiedzUsuńPati i Cezary dziękują za toast :) Życzymy samych niezapomnianych przygód !
OdpowiedzUsuń