piątek, 19 lipca 2013

Bałkany 2013 - cz III

 17.07.2013 - środa

Wracając z Dubrownika postanowiliśmy zrobić jeszcze zdjęcie starówki nocą. Zatrzymaliśmy się w jednej z bocznych zatoczek. Piękny widok, ławeczki i jazz -  wychylamy się za barierkę a tam kapela gra muzykę na żywo. Zatoczka należy do parku Orsula, w którym w każdą środę odbywają się koncerty jazzowe. Ale co tam koncert, główną atrakcję stanowił darmowy hot spot - także wszyscy za komórki, tablety i dzieje się - panowie ściągają aplikację, ja kończę relacje. Spędziliśmy tam z pół godziny... cholera, jak człowiek jest uzależniony od takich udogodnień. Po powrocie na camping chłopcy (“chłopcy to są w agencjach towarzyskich, my jesteśmy młode wilki“), tak więc młode wilki kosztowali rakiję, kupioną przy drodze (pani mówiła, że 52% i po zapachu, chyba należy się z nią zgodzić). Noc całkiem chłodna, więc spało się cudownie.
Starówka Dubrownika.

18.07.2013 - czwartek

Budzik znowu zaatakował o 5 rano, dzisiaj wstawanie było bardzo ciężkie, bo namioty nadal były w cieniu. Standardowo jajecznica na śniadanie, pakowanie i ruszamy. 

Ostatni widok na Chorwackie morze. 
Przed nami trasa ok. 250 km do Żablijaka w Czarnogórze. Z Dubrownika polecamy malowniczą trasę przez Bośnię ( Trebinje - Niksić- Pluzine, koniecznie skręćcie w tym mieście na Durmitor - 40 km wcześniej w Jesnovo Polje jest też znak, ale droga nie jest tak malownicza i kręta). 

Trasa przez Bośnię prowadzi w dolinie rzeki Trebisnijcy. Rzeka ma piękny turkusowy kolor i idealnie odbija w sobie góry, jest tu tak spokojnie i cicho. Rzekę przekraczamy co jakiś czas kolejnym malowniczym mostkiem - na prawdę warto wybrać tę drogę. 







Radek jak oszalały co chwila robi zdjęcia w trakcie jazdy, zatrzymujemy się co jakiś czas na poboczu... ciepło.... na jednym z przystanków ( szuterek na poboczach) Trampek Michała nie wytrzymał i rzucił się na mój motocykl - jest w końcu tak piękny, że trudno mu się oprzeć. Cała akcja odbywała się w slow motion ( jak Ryżycka na ostatniej imprezie:-) Michał nie zauważył kamyczka i motocykl lekko mu się przechylił, walczył jakieś 40 sekund, żeby go nie położyć. Niestety ruchy miał ograniczone bo stałam tam ja ( było pod górkę i nie dałam rady wycofać). Michał musiał się poddać i bęc, moje Suzi i ja też bęc. Śmiechu było co niemiara. Radek zamiast pomóc ratować Michała przed upadkiem siedział sobie na bmw i śmiał się. Jak już leżeliśmy zrobił nam zdjęcie i dopiero potem wziął się za podnoszenie. Taki to pomocny chłopak. Szkód większych nie było, Michał stracił jedynie lewe lusterko.  
Nie będziemy podnosić, niech się benzyna leje...

Nigdy więcej tego nie rób! Zrozumiano!?!
Przynajmniej widok był wart tej całej przewrotki!
Nareszcie wywrócił się ktoś inny niż ja!!!
Granicę z Czarnogórą przekraczamy bez najmniejszych problemów - nawet dowodu osobistego nie musieliśmy okazywać. Całą trasę był problem z kamerką go pro, którą panowie ładowali cały wieczór, żeby nakręcić trasę przez Durmitor. Rozebrali ją, wyjęli baterię, kartę pamięci, walczą by zaczęła działać. Zadzwonili nawet do właściciela o poradę. Okazało się, że zwyczajnie nie potrafią jej naładować (instrukcja nie jest zbyt skomplikowana - trzeba wpiąć kabel od ładowarki w odpowiednią dziurkę i już- ale chyba to ich przerosło, albo rakija przyćmiła im co nieco). Na stacji benzynowej odpoczynek - czekamy aż kamera się naładuje, Michał klei lusterko. Kupienie super glue nie było proste, bo pan nie wiedział co to glue, nawet zabawa w kalambury nie przyniosła oczekiwanego skutku. Ale chłopak tak się zaangażował, że znalazł kolegę, który mówi po angielsku i zakup się w końcu udał. 
Turkus, to nie przesada!

Waleczne bestie!
Nie trzeba chyba mówić czyja to puszka Coli?

I znowu Trampka trzeba naprawić.
Na stacji spotkaliśmy dużą grupę motocyklistów ze Słowacji, namówiliśmy ich na trasę przez Durmitor - zawrócili po 5 km.... hmmmm dziwna sprawa.. asfalt przecież był. 

Park Narodowy Durmitor położony jest w północno zachodniej części Czarnogóry, pomiędzy doliną Tary a doliną rzeki Piva ( trasa, którą jechaliśmy prowadzi wzdłuż niej). 

A za tym kanionem jest już Durmitor.
W miejscowości Pluzine zaczyna się kręta droga, prowadząca w góry na wysokość 1700 m. n. p. m, droga, na której trzeba być bardzo skoncentrowanym - po pierwsze skalne tunele z zakrętami 180 stopni, w których nic nie widać, po drugie wąska droga gdzie z jednej strony jest skalna ściana a z drugiej przepaść, po trzecie zniewalające widoki, które całkowicie rozpraszają uwagę. Wjechaliśmy na płaskowyż, przez który prowadzi 40 km wąska ścieżynka (jest asfalt, samochodem spokojnie się przejedzie). Widoki zachwyciły tak samo jak dwa lata temu. Świat hobbittów, ze wszystkich stron otoczony przez wysokie góry (ponad 2500 m. n. p. m, polodowcowa rzeźba alpejska - bardzo ostre szczyty, grzbiety i granie - praktycznie niedostępne dla turystów, którzy amatorsko chodzą po górach). Mimo pięknego słońca, bardzo zmarzliśmy (temperatura ok 20 stopni). Kamera oczywiście nie naładowała się na tyle by starczyła na całą trasę, właściwie przestała działać jak tylko wjechaliśmy na górę.









Owce, wszędzie owce - te akurat wylegują się na śniegu!
Dzielny Soldat!
1900 m. n. p. m. 

Dojechaliśmy do Żablijaka, miasteczka położonego na wysokości 1450 m n.p.m., bardzo nastawionego na turystykę, takie ichnie Zakopane. 3 km od centrum znajduje się camping przy Ivan Do (o tej samej nazwie, 1600 m n.p.m.), gdzie nocleg kosztuje 3 euro od osoby, a bezcenny widok rozpościera się na najwyższe szczyty Durmitoru. 



Rozbiliśmy namioty i pojechaliśmy do sklepu na zakupy. Dzisiaj jemy ryż z gulaszem wieprzowym z puszki ( wynalazek znaleziony w sklepie za 2 euro), całkiem zjadliwe:-) oczywiście po obiedzie panowie poszli spać na 3 godziny... ja również się położyłam, ale poopalać się:-). 



Gotowane puszki - apetycznie nie wyglądają... ale jak jest się głodnym to jakoś ujdzie!
Po drzemce zmusiłam ich do spaceru nad Jezioro Czarne, najgłębsze jezioro w okolicy (49 m), wokół, którego prowadzi 3 km trasa. Jakoś ten spacer przeżyli! 
 

Rozciąganie plecków... to podstawa związku!
Na campingu spotkaliśmy przesympatyczną parę z Łodzi - Agnieszkę i Kamila, z którymi spędziliśmy resztę dnia. Kamil miał imieniny więc była okazja by znowu napić się Rakiji. Panowie chwiejnym krokiem dotarli do namiotów... chyba zostaniemy tu jeszcze jeden dzień.

19.07.2013 - piątek

Budziki wyłączone, noc chłodna, poranek chłodny, spało się świetnie. Moich kompanów lekko suszy, ale pojechali do sklepu po zakupy. Na śniadanie zaprosiliśmy Kamila i Agnieszkę - jajecznica na boczku (powoli mi się nudzi). Michał zaplanował mi dzień:
- Myślę Kasiu, że powinnaś dzisiaj dzień spędzić na opalaniu, jeszcze nie jesteś wystarczająco brązowa!
To od razu wydało się podejrzane i nie musiałam zbyt długo czekać, aż moje podejrzenia się potwierdzą. Radek z Michałem zaczęli niebezpiecznie kręcić się przy motocyklach. No jasne! Jadą jeszcze raz zrobić tę samą trasę, bo teraz mogą nakręcić filmik. Kamerka nareszcie się naładowała! 




  


No cóż, to ja zostałam i w końcu mam czas w spokoju napisać relację:-) Niestety moje opalanie nie doszło do skutku, ponieważ zaczęło mocno padać. Szybka rundka z chowaniem rzeczy, zamykaniem namiotów i przybijaniem tropików. Owinięta w śpiwór schowałam się pod altanką, obłożona mapami i przewodnikami planowałam trasy na kolejne dni:-) Trzeba tak to wykombinować, żeby chociaż jeszcze chwilkę poleżeć nad morzem...


4 komentarze:

  1. eeej...a gdzie zdjecie tej turkusowej rzeki?
    cudnie macie!
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie!!! chociaż kilka fotek poprosimy :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Pokies and Online Casinos - KDAR
    The Pokies & Online Casinos category features the best live games 바카라사이트 from the top software providers. Play online from home 온카지노 or from 메리트카지노 the

    OdpowiedzUsuń